poniedziałek, 30 listopada 2015

Świąteczne Link Party!

Kochani,
ostatnio nieco zaniedbałam bloga, bo tak dużo się dzieje...
czytam dwie książki naraz, robię masę ozdób na święta, ale też kończę część prezentów dla bliskich.
Wszystko tu Wam pokażę, obiecuję...
Jeszcze w tym tygodniu pojawi się wpis dotyczący porządków w kuchni, a w poniedziałek - w łazience. Obiecuję! 




W tym tygodniu rozpoczynam Link Party, które potrwa cały miesiąc! za to chciałabym, abyście zostawiali link do swoich artykułów, które dotyczą świąt... ozdób, prezentów, tego jak się ubrać, umalować, co chcielibyście dostać, w jakich akcjach bierzecie udział, co czujecie, myślicie, wiecie.... cokolwiek, ale z duchem świątecznym w tle...
Pokażcie, jak grudzień wygląda w Waszych domach!
Zapraszam Was do rozgoszczenia się na moim blogu, ale również do zaglądania do linków umieszczonych poniżej...
Pamiętajmy, że to co dajemy od siebie wraca do nas!




piątek, 27 listopada 2015

Przepiśnik Rudej Ewki


Mam nadzieję, że Ruda Ewka nie zajrzy przed poniedziałkiem na mojego bloga, bo paczka pewnie dopiero wtedy do niej dotrze...
Zażyczyła sobie przepiśnik. 
Ależ proszę bardzo, z tym że wykonanie trwało o wiele dłużej niż miałam w planach.
Powinnam na kolanach przepraszać....

Teraz dopiero widzę, że zdjęcia nie oddają kolorów... 
Wszystko wygląda na takie blade... bledsze niż w rzeczywistości...

W środku przekładki w dwóch kolorach, z kieszonkami na przepisy, wycinki, zapiski.
 
 
A po odwróceniu do góry nogami kilka kartek z kalendarza, miejsce na spis książek do przeczytania, filmów zaplanowanych na długie wieczory i troszkę miejsca na zapiski... 


Mam nadzieję, że się spodoba... jak sądzicie?


środa, 25 listopada 2015

Przedświąteczne porządki cz. II - salon i inne pokoje

Czas na kolejne zadania. Bo do świąt coraz bliżej, a chcę chociaż spróbować podołać!

Dlatego dziś wpisu o książce nie będzie. Jedna się ciągle czyta, więc napiszę o niej za tydzień. Czytanie wolniej mi idzie, bo Dzieciowi wyłażą czwórki! Ciężki okres.





Dziś muszę zrobić jeszcze jedno pranie, ostatnie. Wszystko dlatego, że nie chcę utonąć w prasowaniu, więc sobie dawkuję. Jutro kosz na pranie będzie w końcu pusty, a ja szczęśliwa!

Moja garderoba w końcu jest pomieszczeniem, do którego można spokojnie wejść, powiedziałabym nawet, że z przyjemnością. Półki nie są już przeładowane, bo większość rzeczy wywędrowała w świat. i od razu mi lepiej.
To samo spotkało część książek, tych trzymanych w sypialni, bo jeszcze mam pół ściany w książkach - to plan na najbliższe dni! 
Schowek w końcu wygląda tak, jak pierwszego dnia, gdy układałam w nim rzeczy. To daje tyle radości! Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać ten stan jak najdłużej... 

Ale czas przejść do kolejnego etapu:

SALON I INNE POKOJE

Mam nadzieję, że nie macie pięciu pokoi, bo to by było roboty co niemiara! Mnie czeka zabawa w dwóch... ale w jednym trzymam swoje koraliki, kamienie, filc, serwetki, kleje, farby, nici, wstążki, drewienka i całą masę innych rzeczy... 

  • Ciągle czekam na pogodę by umyć okna, także i firany czekają na swoją kolej.
  • Witryna zbiera sporo kurzu, jej zawartość również, a nie wygląda to zbyt dobrze, więc najpierw całe szkło do mycia i polerowania. 
  • Przegląd zawartości wszystkich szaf i szafek i wg zasady z ubraniami: wyrzucić, naprawić, oddać, zostawić. To zasada dotycząca płyt, książek, gier. Tylko bez zbędnych sentymentów!
  • Resztę poukładać tak, by wszystko miało swoje miejsce.
  • Zetrzeć kurze z wszystkich zdjęć, obrazów, zegarów i ozdób.
  • Planuję wymienić wszelkie poszewki na poduszkach.
  • W razie potrzeby wyczyścić tapicerkę mebli.
  • Uprać wszystkie koce i narzuty.
  • Zrobić porządek z kablami, które wiją się za telewizorem i wyglądają strasznie!
  • Odkurzyć dywany.
  • Zetrzeć kurze.
  • Umyć listwy przypodłogowe i lampy.
  • Umyć wszystkie grzejniki i rurki.
  • Umyć kontakty oraz drzwi. 


No i obowiązkowo zadbać by zabawki Dziecia znalazły się w jego kąciku, a nie w każdym pomieszczeniu po trochu, ale o tym staram się pamiętać na co dzień i uczyć go tego. I na razie idzie nam całkiem dobrze. Zabawki ze sobą przynosi i potem zabiera z powrotem. Wyjątkiem jest jedna książka, której miejsce jest w salonie, bo jakoś tam najlepiej się mu ją ogląda. 


A jeśli macie ochotę zajrzeć do wcześniejszych wpisów na ten temat to zapraszam:


I tagi do opisania prezentów dla bliskich, częstujcie się!



wtorek, 24 listopada 2015

#3 Poligonowe Link Party

Nadszedł kolejny wtorek, więc zapraszam na Link Party! Szalenie mi miło, że uczestniczycie w tej cotygodniowej zabawie i dajecie mi szansę na poznanie Waszych blogów. Mam nadzieję, że i Wy znajdujecie jakieś ciekawe miejsca w sieci! 




Macie przygotowane kawki i chwilę by się rozgościć?

  • Chciałabym byście wybrali jeden ze swoich wpisów z ostatniego tygodnia. 
  • Drugim warunkiem byłoby kliknięcie w trzy inne linki i zostawienie pod wpisem komentarza.
  • Jako punkt trzeci dodam, że zajrzę pod każdy link i zostawię po sobie ślad w postaci komentarza. 



poniedziałek, 23 listopada 2015

Przedświąteczne porządki cz. I

Wybrałyście już swoje pomieszczenie do pierwszego zadania?


Jeśli tak, to zanim zaczniecie proponuję żebyście włączyły pralkę - ona pracuje sama, a będziecie miały poczucie, że coś już jest zrobione. Moje dodatkowe zadanie na dziś to pusty kosz na pranie! Pamiętajcie, że prawidłowe rozwieszenie ubrań często pozwala nam niektórych nie prasować - taka oszczędność czasu i energii...! Ja niestety nie umiem tego zrobić porządnie, ale mam w domu specjalistę - męża i angażuję go do tego zadania, on z kolei angażuje naszego syna. Jak można zaangażować roczne dziecko? Ano do podawania ubrań z miski, Dzieć jest zachwycony, nawet potrafi już "strzepnąć" skarpetki podglądając poczynania taty z większymi ubraniami.

Jeśli posiadacie, to włączcie zmywarkę - niech coś już będzie zrobione.
A do wszystkich zadań z jakimi poradzą sobie Wasze dzieci angażujcie je! a co! 

Najważniejsza zasada: JEŚLI ZACZYNASZ - KOŃCZ!

I pamiętaj, najpierw szafki, szuflady, wszystko co ukryte, potem dopiero "wierzchy"!



BALKON/TARAS

U mnie przed domem nadal stoi stolik i dwa krzesła, czasem zdarza mi się jeszcze na moment tam przysiąść, ale nie chcę by doczekały pierwszych śniegów, więc to nadanie na teraz. Dla męża. 
Grunt to delegować zadania!


  • Wystarczy usunąć wszystkie rzeczy, które nie powinny zimować na balkonie lub tarasie.
  • Usunąć kikuty po kwiatach - to nienajlepsza ozdoba. Może należy zamienić je na karmnik?
  • Umyć barierki.
  • Zamieść.


SPIŻARNIA

To spore wyzwanie u mnie, bo - z racji tego, że jest niewidoczna - kryje wszystko! Nie tylko zapasy żywności, szmatek, ściereczek i miotełek, ale też stosy naczyń, tac, kartony pampersów dla Dziecia i pewnie całe mnóstwo rzeczy upchniętych tam w pośpiechu, gdy goście stali już pod drzwiami. Strach tam zaglądać...

Zawsze najpierw pozbywamy się z pomieszczenia wszystkiego, co nie powinno się w nim znaleźć!

  • Wyjąć wszystko i sprawdzić daty
  • Przy okazji zrobić listę tego, co brakuje
  • Umyć półki
  • Poukładać wszystko na półkach
  • Umyć podłogę
i jeszcze to co poniżej, a co chyba ma zastosowanie w każdym pomieszczeniu:




KORYTARZ

  • Niepotrzebne buty i ubrania chowamy. 
  • Może to już czas by wyjąć szaliki, rękawiczki i czapki, jeśli jeszcze ich nie używacie. To też ostatni czas na przegląd ciuchów, może coś przydałoby się nowe?
  • Myjemy meble, lustra, ramy i ozdoby, które tam wiszą.
  • Jeśli to możliwe odsuwamy meble by zamieść i umyć podłogę. 
  • Jeśli mamy wykładzinę lub dywan należy zająć się ich czyszczeniem samodzielnie albo oddać do czyszczenia, jeśli zabrudzenia mogą przerosnąć nasze możliwości.
  • Jeśli na ścianach mamy panele warto je umyć, tylko upewnijcie się, że myjąc je wodą nie zmyjecie z nich koloru - są panele, które mają pokrycie jakby papierowe. Pojęcia nie mam, jak to się nazywa profesjonalnie, ale moja siostra jedne wyszorowała z koloru!


SYPIALNIA

Tutaj najważniejsze jest nasze miejsce do spania, a więc zaczynamy:
  • Pierzemy pościel
  • Odświeżamy materac - dobrym pomysłem jest użycie specjalnych pianek to czyszczenia, ale można również posypać materac sodą i zostawić na kilka godzin, a potem odkurzyć. Jeśli macie możliwość warto odwrócić materac na drugą stronę. 
  • Sprzątamy z szafki nocnej, zostawiamy tylko najpotrzebniejsze rzeczy: budzik, książka, lampka (pamiętaj, żeby ją umyć), tabletki itd., a i to najlepiej w szufladzie
  • Wyjmujemy wszystko z szuflad i szafek, przeglądamy i układamy tylko to, co zostaje
  • Mycie okien, pranie firan
  • Najpierw odkurzamy, bo podczas tej czynności unosi się jednak kurz
    Do odkurzacza można włożyć np. laskę cynamonu - jeśli ktoś lubi taki świąteczny zapach, jeśli nie - można dodać kilka kropel ulubionego olejku
  • Ścieramy kurze z mebli, obrazów, zdjęć, bibelotów
  • Pamiętaj o grzejniku, można użyć szczotki do mycia butelek owiniętej szmatką
  • Myjemy podłogę/ odkurzamy i czyścimy dywany
o czymś jeszcze zapomniałam?

O ubraniach! Moja garderoba czeka....
tu już według klucza:


Wyrzucamy, doszywamy guziki albo przerabiamy, jeśli mamy zdolności, możemy oddać zainteresowanym albo potrzebującym, a resztę układamy w umytej szafie. Prosto.
Między ubrania warto włożyć woreczek z lawendą, albo po prostu mydło, to zagwarantuje nam przyjemny zapach. 


Mam poczucie, że pominęłam całą masę ważnych rzeczy, ale postaram się uzupełniać w trakcie. Podrzućcie mi własne myśli - na pewno są wśród Was osoby, które zajmują się swoim domem dłużej niż ja - Wasze rady będą dla mnie bardzo cenne! 

Dorzucam jeszcze grafikę, którą możecie wydrukować i na niej sporządzić swoją listę rzeczy do zrobienia:



I dodatkowe zadania:

Pomyśl o prezentach! nie ma nic gorszego niż kupowanie pierwszej z brzegu rzeczy na ostatni moment! Dodam, że 1 grudnia mamy Dzień Darmowej Wysyłki - warto skorzystać. Lista sklepów biorących w akcji.

Przejrzyj ozdoby świąteczne! Może należy dokupić bombki, albo lampki choinkowe się przepaliły, to dobry moment, żeby o to zadbać. Albo zlecić dzieciom robienie papierowego łańcucha - pamiętacie je?!


To moje pierwsze tak długie wpisy, bądźcie wyrozumiali, proszę!
A za wszelkie uwagi i rady będę bardzo wdzięczna!

Pierwsza część harmonogramu

I tagi do opisania prezentów dla bliskich, częstujcie się!




niedziela, 22 listopada 2015

Niedzielne muffinki

Niedziela, wiadomo, na słodko... 


Dziś równie szybkie jak pyszne muffiny!Uwielbiam je za ich możliwości - słodkie, słone, z warzywami, z owocami, z bitą śmietaną lub kremem! Pychota!I łatwe, bo nawet mi wychodzą...
Czego potrzebujecie?
  • 1 szklankę mleka
  • 1 szklankę cukru
  • 1 szklankę oleju
  • 1 jajko
  • 1 cukier wanilinowy
  • 350 g mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Można dodać banany, wtedy są słodsze i takie bardziej wilgotne...





Właściwie nie ma żadnej filozofii, bo po prostu wszystkie składniki mieszamy w misce - chociaż mąkę warto przesiać. Jeśli macie ochotę dodać banany to należy je pokroić w kosteczkę, mniejszą lub większą - wedle uznania - i na koniec dodać do ciasta i wymieszać łyżką.
Napełnione foremki wkładamy do pieca na około 30 minut. Piec w temperaturze około 170 stopni.
Przy czym to zwykle zależy od pieca... u rodziców z termoobiegiem wystarczy 150 stopni.
Po prostu należy pilnować.
I pamiętać, że jeśli dodacie banany to wbijany patyczek będzie wilgotny!
SMACZNEGO!!








Przygotowania do świąt, harmonogram porządków przedświątecznych

Do świąt już coraz bliżej... czas się zabrać za przygotowania.

Postanowiłam to dobrze rozplanować i swoim planem podzielić się z Wami. Może komuś się to przyda... brakuje mi takich wytycznych, co robić dzień po dniu - być może wtedy łatwiej byłoby mi się zmobilizować... no, albo by mi się szybko znudziło.



Dobry podział pracy to podstawa!

Optymalnie byłoby poświęcić każdemu pomieszczeniu czy zagadnieniu całego tygodnia, ale do świąt już nie ma aż tyle czasu, więc muszę poradzić sobie inaczej.
Na pewno ostatnie trzy dni przed Wigilią to nie jest czas, który chcę spędzić ganiając ze szmatą, więc  najpóźniejsze zadanie planuję na sobotę. 
Potem i tak znajdzie się jeszcze coś do zrobienia, więc chcę mieć margines czasu na różne takie "wypadki".

Podział jaki mam zamiar zastosować ma działać tak, by było widać postępy jak najszybciej, dlatego zacznę od miejsca, które jest jak najmniej używane. Na pewno kuchnia to nie jest pomieszczenie, od którego należy zacząć, bo tam jeszcze wiele się wydarzy, ale też nie zostawię jej na sam koniec, bo bym się pewnie załamała ilością rzeczy do zrobienia! No i ostatnia w kolejności będzie łazienka - sprzątając w innych miejscach będę do niej ciągle wracać...

a więc:

  1. Sypialnia/ Spiżarnia/ Schowek/ Balkon/ Taras/ Korytarz
    Każdy z tej listy wybierze coś dla siebie, ja nie mam tarasu ani balkonu, ale mam spiżarnio-schowek, który należy doprowadzić do ładu. Korytarz, wiadomo, na koniec też trzeba będzie jeszcze ogarnąć, ale już teraz można tam zrobić kilka rzeczy. No i sypialnia, w domyśle - jeśli ją mamy - tylko tam śpimy, u mnie to jeszcze miejsce zabaw mojego syna, więc sprzątanie czeka mnie tu kilka razy dziennie, ale gruntownie zaczynam już dziś. A! i w mojej sypialni jest jeszcze garderoba - to dopiero wyzwanie!
  2. Salon i inne pokoje 

    Oby nie okazało się, że tutaj tydzień to za mało! Niby sprzątamy tam na bieżąco, a jak się odsunie jakiś mebel albo zajrzy w kąt to pewnie znajdziemy różne ciekawostki!
    Na ten wpis zapraszam w czwartek
  3. Kuchnia  

    Oj, tu roboty co niemiara! Ale w końcu przygotowanie tylu pyszności wymaga też odpowiednich warunków... 
    Podział pracy w kuchni opublikuję w sobotę - zapraszam.
  4. Łazienka 

    Moja jest w wersji mini, więc wydawać by się mogło, że roboty mniej, ale to się okaże w praniu... 
    W każdym razie plany porządków planuję na kolejny poniedziałek, zajrzycie?


Od razu zaznaczę, że nie jestem żadnym specjalistą w kwestii sprzątania, po prostu próbuję ogarnąć własną chatkę i czuć się w niej dobrze. Dlatego wszelkie błędy mi wytykajcie koniecznie! Z tego też powodu moje listy zawierają wiele drobiazgów, pewnie często oczywistych, ale wolę mieć je wypisane i już. Wiem, że lista zamiast 20 pozycji mogłaby mieć ich tylko pięć takich bardziej ogólnych, ale UWIELBIAM wykreślać kolejne pozycje! To takie motywujące, jak mogę poskreślać kolejne zadania, a jak są mniejsze to i częściej mam tę możliwość!


Czy okna muszą lśnić...?

Umycie okien ciężko ująć w grafiku na konkretny dzień, wiadomo - z pogodą różnie bywa! Dlatego jeśli trafi się okazja w postaci słonka to należy się za to zabrać. Wszystkie naraz, albo na dwa razy! Ale raczej opcja jedno okno dziennie odpada, hurtowo szybciej leci. 

Przed umyciem okien do pralki wędrują firanki. Pamiętajcie, że podczas mycia należy zająć się też parapetem (zewnętrznym również) oraz karniszem!
Aha, a mycie okien gazetą rysuje okna i matowi szyby, dlatego zastanów się, czy to dobry pomysł.

A jeżeli ta godzina czy dwie, które masz poświęcić na okna to jedyny czas, który możesz spędzić z dzieckiem to daj sobie spokój z oknami i poczytaj dziecku ulubioną bajkę! No chyba, że nie będziesz mogła spać po nocach z powodu tych okien albo przy wigilijnym stole będziesz myślała tylko o tym, wtedy może lepiej umyj te okna. Ale jeśli nie masz z tym większego problemu, a przez szyby jeszcze uda się dojrzeć pierwszą gwiazdkę to zdradzę ci tajemnicę - jak będziesz miała nieumyte okna to święta i tak się odbędą!


A może macie jakieś własne sposoby na porządki? Albo jakąś złotą radę?



piątek, 20 listopada 2015

Jak podpisać prezenty? Wydrukuj sobie tagi!

Ponieważ część prezentów mam już skompletowanych zaczynam rozglądać się za odpowiednimi ozdobnymi papierami, torebeczkami, pudełkami i ozdobami. 

Dwa lata temu wycinałam pełne szczegółów renifery, które podpisywałam, w zeszłym roku robiłam wielkie papierowe kokardy z imionami, a w tym roku postanowiłam się mniej wysilać i pomogłam sobie komputerowo.

Nie jestem specjalnie uzdolniona w tym kierunku, ale się starałam i całkiem jestem z siebie zadowolona... Jeśli chcecie - częstujcie się:


A jak się już wkręciłam to i kilka niby-kartek powstało...
tutaj już oficjalnie zaznaczam, że można się śmiać :D
ale dochodzi północ, moje dziecko zasnęło raptem pół godziny temu, ja padam na nos, bo nie miałam dziś dla siebie nawet minuty! I musiałam wyłączyć myślenie i coś poklikać...











A jeśli chodzi o zbiór świątecznych artykułów to niżej podaję link do skarbnicy:
harmono
Zajrzyjcie, zbiór wpisów świątecznych


A tutaj harmonogram porządków, dołączysz do mnie?


środa, 18 listopada 2015

"Szczęśliwy dom" również kryje nieprzyjemne tajemnice - Krystyna Mirek

Ilu z nas może pochwalić się szczęśliwym domem? Takim, do którego zawsze możemy wrócić i nigdy nie dzieje się tam nic złego?
Ja miałam taki dom, w którym nigdy nie słyszałam by rodzice się kłócili, dbali by nigdy niczego nam nie zabrakło, organizowali wyjazdy, atrakcje, spacery, wycieczki i wspólne zabawy. Sielanka.
Ale ja walczyłam z siostrą o wszystko i cud, że obie to przeżyłyśmy. O tym się milczy.
Bo w każdej rodzinie są tematy do milczenia.

poniedziałek, 16 listopada 2015

#2 Link Party na Poligonie

Chciałabym zaprosić Was na kolejne Link Party - myślicie, że cotygodniowe spotkanie to dobry pomysł?


A więc zapraszam Was na ciacho i winko albo kawkę, jeśli wolicie, a i aromatyczna herbatka się znajdzie dla chętnych!Ustalmy jednak kilka zasad:

Mam nadzieję, że też ciągle macie ochotę poznawać kolejne blogi... ja dziś przeczytałam ponad 30 postów! Wpadłam w ciąg, z jednego bloga na kolejny, z jednego wpisu na drugi... zapowiada się dobry tydzień, bo mąż popołudnia spędza w domu, może się uda nadrobić zaległości...

  • Chciałabym byście wybrali jeden ze swoich wpisów z ostatniego tygodnia. 
  • Drugim warunkiem byłoby kliknięcie w trzy inne linki i zostawienie pod wpisem komentarza.
  • Jako punkt trzeci dodam, że zajrzę pod każdy link i zostawię po sobie ślad w postaci komentarza. 





Moje postanowienia po przeczytaniu "Magii sprzątania"

Książkowe są u mnie środy, ale dziś nie chcę pisać o książce tylko o zmianach jakie się we mnie dokonały po jej przeczytaniu.
Recenzji tej książki można szukać na każdym blogu traktującym o domu czy organizacji.
A ja chcę napisać o magii jakiej doznałam! 


Bo czy uwierzycie w przypadek, że czułam się jakby autorka stała za moimi plecami przez całe życie, kiedy zabierałam się za sprzątanie?! Przecież to niemożliwe!
Moje błędy?
  • nie wyrzucę, bo miałam na sobie raz, a było drogie
  • nadaje się do chodzenia po domu
  • kiedyś to lubiłam
  • to prezent
I tak obrastałam w rzeczy, a garderoba pękała w szwach - tak, to osobne pomieszczonko, ale strach było tam wchodzić!

Spokojnie, nie uważam, że autorka ma rację absolutną. z kilkoma rzeczami się nie zgadzam
  • nie mam zamiaru wyrzucać absolutnie wszystkiego
  • nie wyrzucę książek NIGDY!
  • nie wyrzucę zdjęć - ale też nie trzymam ich w kartonach tylko w albumach i na półce
  • nie będę rozmawiać z rzeczami- to raczej kwestia różnic kulturowych
  • nie uważam, że wszystko powinno być w szafach - to też pewnie kwestia innej kultury
  • nie ma takiej opcji, żebym wyciągnęła WSZYSTKO i zabrała się za porządki



A wiecie jaki popełniłam błąd czytając tę książkę? Otóż z każdym kolejnym zdaniem przed moimi oczami pojawiał się obraz jakiejś rzeczy, którą spokojnie mogłabym wyrzucić. Mimo że była nowa, nieużywana, była prezentem, ale NIE DAWAŁA mi radości, zajmowała miejsce, nie podobała mi się i wiedziałam, że nigdy nie wywędruje z dna szafy.  Gdzie tu błąd?! Cóż, nie pobiegłam natychmiast do szafy i nie wrzuciłam tego do kosza. A gdy już w końcu miałam zamiar coś wyrzucić robiło mi się żal i tylko przekładałam.Ale spokojnie, dojrzeję jeszcze by to wywalić.


Wczoraj skończyłam czytać książkę, leżałam właśnie z synem, który zasypiał powoli i myślałam, że jednak sporo rzeczy nie daje mi radości i mogłabym się tego pozbyć... w kwestii ubrań jest jeszcze taka kwestia, że mój mąż uważa, że nie ma problemu z kupowaniem nowych rzeczy, ale mi szkoda kasy, bo przecież szafa się nie domyka. I chodzę w bluzkach, które są ok, ale nie czuję się w nich piękna, albo drażni mnie jakiś kołnierzyk, koronka, kolor. Więc wyplątałam się z objęć syna i z latarką w zębach otworzyłam szafę. Przyniosłam karton i wszystko, co wpadło mi w dłonie wylądowało w kartonie. Na półkach się przerzedziło, aczkolwiek warunki były ekstremalne i wiem, że sporo rzeczy jeszcze czeka na swoją kolej. 

Mam coraz bardziej sprecyzowane plany na przeglądanie swoich rzeczy, mam też zamiar zrobić listę tego, co chciałabym mieć i nie mieć już skrupułów - niech rzeczy też dają mi radość!
Bo nie tylko o wyrzucanie chodzi, a o szczęście wśród rzeczy. 



Ten e-book to najlepsze co przeczytałam ostatnio! Zmusza do myślenia, zmusza do działania! Nie wyrzuciłam jeszcze 50 worków rzeczy, ani setek książek, ale małymi krokami i u mnie zajdą spore zmiany!


Moje postanowienia po przeczytaniu książki:
  • Wyrzucanie ubrań kojarzy mi się ze strasznym marnotrawstwem, no i regularnie oddaje swoje rzeczy np. do PCK, także zrobiłam od razu zdjęcia i wrzuciłam na grupę fb, może pójdzie za piątaka, będę miała czystsze sumienie.
  • O wystawianiu książek już mówiłam - tylko czasu nie mam, żeby zdjęcia porobić - ale za tydzień będzie mąż w domu to na pewno się uda! 
  • To samo pomyślałam o biżuterii - miałybyście ochotę poszperać? - sporo kolczyków, bransoletek, pierścionków zrobiłam sobie do konkretnej kiecki, której już nie mam, albo miałam na sobie raz. A ponieważ biżuterię noszę od święta to są to prawie nówki, chętnie za jakąś niewielką kwotę oddam, co Panie na to?
  • Projekt denko - nie kupuję nowych kosmetyków dopóki nie zużyję tych, które mam. A mam mnóstwo, bo kupuję różności a potem niczego nie używam
  • Powoli, etapami, powyrzucam to, czego nie muszę mieć
  • Dwa razy się zastanowię zanim coś kupię, obiecuję!



A jutro zapraszam Was na ciacho i kolejne Link Party - spodobało mi się odwiedzanie Was! Wpadniecie?

niedziela, 15 listopada 2015

goście? to musowo mus!

Czasem mam ochotę na coś słodkiego, a jeszcze jak dodatkowo dzwoni szwagierka, że wpadnie na kawę to już musowo musi być coś dobrego... musowo... no właśnie, padło na mus czekoladowy. Prosty i szybki. Tak, nie trzeba ani masła, ani jajek. 



  • 300 ml śmietany 36%
  • 100 g ulubionej czekolady

Najlepiej byłoby dodać gorzkiej, a wtedy można dodać odrobinę cukru pudru, łyżeczkę lub łyżkę - jak wolisz, Ale można również dodać trochę gorzkiej i trochę mlecznej, wtedy cukier puder jest zbędny.
  • Czekoladę należy roztopić w kąpieli wodnej, odstawić do przestudzenia
  • Śmietanę ubić na sztywno
  •  Powoli dodawać czekoladę do kremówki miksując ją 



A potem hulaj dusza! można dodać banany - ale nie polecam, bo są bardzo słodkie. Ale jabłko, ananas, wiśnie będą akurat. Ja jeszcze na dno i połowie szklanki dodałam pokruszone ciasteczka.
Na wierzch odrobinę bitej śmietany i gotowe!








Chciałam Was też zaprosić do internetowego sklepu, gdzie aktualnie jest sporo promocji, nie jestem pewna, czy jeszcze trwa, ale zrobiłam zakupy na wyprzedaży do 88%, wiec warto. Moje szwagierki zawsze są zadowolone z tych torebek i bluzek, więc i tym razem tam szukam prezentu!

piątek, 13 listopada 2015

tort z pampersów na chrzciny

Zrobienie takiego tortu chodziło za mną już od dawna, ale jakoś nie było okazji albo czasu. 
W końcu w sobotę czekają nas chrzciny mojego siostrzeńca - okazja idealna!
Tort składa się z ponad 150 pampersów, więc jest dość spory...
Wiem, powinien być kolorowy, mieć przyczepione misie, grzechotki i inne drobiazgi, ale jest minimalistyczny. 
Drobiazgi i prezenty będą w torebce - akurat nic nie nadawało się do przyczepienia.



Mam nadzieję, że rodzicom się spodoba.
Jak sądzicie?


środa, 11 listopada 2015

"Umrzeć po raz drugi" Tess Gerritsen - polecam stanowczo!

Mniej więcej dwa lata temu zaczęłam pochłaniać książki Gerritsen i wpadłam jak śliwka w kompot. Nie da się zliczyć tych nocy, które spędziłam czytając do piątej. Po prostu, gdy już zaczniesz czytać nie możesz przestać! Dla równowagi zaczęłam potem oglądać serial "Partnerki" powstający na podstawie jej książek. To ma akurat kilka minusów - mianowicie serial toczy się własnym torem i losy bohaterów nieco różnią się od tych w wersji papierowej.
Stąd moja trudność w czytaniu tego 11 tomu serii, bo musiałam się nieco przestawić, no i od poprzedniego tomu minęło już trochę czasu, więc nie wszystkie drobiazgi pamiętałam.
Ale i tak to cudowne przeżycie móc znów przenieść się w świat kryminalnych zagadek.


Kolejny seryjny morderca? Śledztwo intuicyjne


Wydarzenia z Bostonu przeplatane są opowieścią Millie dotyczącą Botswany. Czy wycieczka przez dziką Afrykę sprzed sześciu lat może mieć związek z morderstwem w Bostonie? A być może również z innymi zgonami, często przypisanymi wypadkowi? I czy można zaufać intuicji? Przecież wszyscy czytelnicy tej serii wiedzą, że doktor Maura Isles ufa tylko faktom, czy więc mogła zmienić się aż tak by walczyć przeciwko wszystkim z powodu przeczucia?

Detektyw Rizzoli oraz lekarz sądowa Isles docierają na miejsce kolejnej zbrodni przekonane, że widziały już każde okrucieństwo, jednak okazuje się, że wypatroszony myśliwy nawet dla nich jest widokiem strasznym. Gott, preparator zwierzęcych zwłok, zostaje znaleziony w garażu zawieszony jak zwierzę, bez wnętrzności, w dodatku jego domowe kociaki oraz pies zamknięte bez pokarmu zaczęły żywić się swoim właścicielem. Dlaczego zginął? Czy miało to związek ze śmiercią jego syna, który zaginął sześć lat wcześniej w Afryce? 

Kiedy dr Isles zostaje wezwana na kolejne miejsce zbrodni, mimo że nikt nie widzi powiązania, a związane kończyny nie są żadnym dowodem, upiera się, że to kolejna ofiara seryjnego mordercy. A właściwie poprzednia. Bo morderstwo wydarzyło się na pewno wcześniej. 

Dodajmy do tego atak w zoo, konflikt między Rizzoli i Isles, wciąganie w śledztwo jedyną ocalałą z wycieczki do buszu i historię o polowaniu mordercy na swoją  upatrzoną "zwierzynę".







tłumaczenie
Jerzy Żebrowski




tytuł oryginału
DIE AGAIN




data wydania




ISBN
9788378853947




liczba stron
416


Zapraszam Was do innej książki tej autorki, o której pisałam już na blogu.

Na pewno warto. Pochłonęłam szybko, przekazałam mamie, a przyjaciółka czeka w kolejce. I podejrzewam, że na niej wędrówka książki się nie skończy...



Mam do Was pytanie, zastanawiam się co zrobić ze sporą częścią swoich przeczytanych książek i pomyślałam, że mogłabym je wysłać w świat. Symboliczna cena za książkę, za którą w efekcie mogłabym kupić jakieś kolejne pozycje. Bylibyście zainteresowani? A może też macie takie książki, do których już nie wrócicie i tylko zbierają kurz, a mogłyby komuś dać radość?To jak, robić zdjęcia i wrzucać?






wtorek, 10 listopada 2015

Pierwsze poligonowe Link Party!

Bardzo chciałam zaprosić Was na moje pierwsze Link Party!

Wiem, że jest tyle miejsc w sieci, pełnych wartościowych treści, ale mimo że zaglądam na kilkanaście blogów dziennie nie jestem w stanie dotrzeć wszędzie. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie zostawić linki do swoich postów, które uważacie za ciekawe.
Chętnie do nich zajrzę.


  • Chciałabym byście wybrali jeden ze swoich wpisów, powiedzmy z ostatniego tygodnia. 
  • Drugim warunkiem byłoby kliknięcie w trzy inne linki i zostawienie pod wpisem komentarza.
  • Jako punkt trzeci dodam, że zajrzę pod każdy link i zostawię po sobie ślad w postaci komentarza. 




poniedziałek, 9 listopada 2015

etykiety kuchenne - dzielę się

W trakcie porządków kuchennych doszłam do wniosku, że czas najwyższy zmienić etykiety na słoiki, więc stworzyłam nowe. Może ktoś ma ochotę skorzystać? 


Najpierw myślałam o czymś szarym i takie powstały jako pierwsze, ale potem pomyślałam, że żółte będą mi pasowały bardziej. No dobra, tak naprawdę to chyba zrobię sobie czerwone!
Poniżej tylko kilka etykietek, jeśli chcecie dodam inne przyprawy, napiszcie tylko jakie.

Zastanawiam się, czy nie zrobić jednak jakichś kanciastych... właściwie teraz takie miałam, więc może czas na jakąś odmianę... 

Nie jestem do końca zadowolona ze swojej szafki na przyprawy, macie jakieś ciekawe rozwiązania tego problemu? 





niedziela, 8 listopada 2015

Oficjalne urodziny Dziecia i pytanie do Was

Dziś świętowaliśmy roczek Dziecia, zostałam sama z przygotowaniami, bo mąż pracował cały weekend. Wrócił jakieś 10 minut przed przybyciem gości. 


Tak, dobrze widzicie, torty były dwa. Moja Babcia, a Prababcia Dziecia upiekła jeden dla nas (nasączony alkoholem) i drugi dla Dziecia - bezalkoholowy. 
Niestety, nie ja robiłam zdjęcia, i fotki drugiego tortu nie ma... ale był śliczny i przepyszny! No i został go tylko maleńki kawałeczek...



Miałam ambitny plan zrobić słodki bufet, ale niestety na planach się skończyło.
Milion pomysłów, ale czasu brak, w dodatku Dzieć ma ostatnio okres wiszenia na mojej nodze.
Także zostały mi tylko ozdoby, które przygotowywałam wcześniej. Na ścianie pojawiły się małe Mickey, miski zyskały guziczki, a babeczki pikery. Dodatkowo na stole obrączki na serwetki i słomki z myszką.  Niestety to wszystko :(
A wyglądało tak:







Mam pytanie, macie ochotę na LinkParty na moim blogu?Jest tyle genialnych postów, na które nie mam szans trafić w tym ogromie wszystkich wpisów, a chętnie bym poczytała, pokomentowała. Co Wy na to? Ze swojej strony mogę Was zaprosić i obiecać, że pojawię się na każdej stronie, którą mi zaproponujecie.Dajcie znać...

piątek, 6 listopada 2015

sezon świąteczny zaczynam - moje kartki

Do świąt jeszcze sporo czasu, ale może pamiętacie, że już dawno wspominałam o kupowaniu prezentów. Bo ten aspekt świąteczny zaczynam pod koniec sierpnia, gdy zaczynają się wyprzedaże.
Teraz kompletuję jeszcze część, a z niektórymi czekam na 2 grudnia, kiedy mamy w Polsce dzień darmowej wysyłki. 

Kartki zaczęłam robić już w październiku. Bo wtedy wpadło pierwsze zamówienie na kilkanaście sztuk.
Poniżej kilka z nich, niestety nie udało mi się uchwycić ich tak jakbym chciała...


To kartki decoupage, na zdjęciach nie widać, że są muśnięte złotą farbą.
Kartki, mimo że drewniane można wysyłać w normalnej kopercie i ważą tyle, że można za znaczek płacimy tyle, co za normalną kartkę. Bo zawsze pojawia się ten problem, czy nie za ciężkie. A z tyłu mają miejsce na wypisanie życzeń. Jedyny minus, że bez koperty nie wyślemy...

I taki jest mój w\pierwszy akcent świąteczny! A pomysłów mam na jeszcze milion!

Jak się podobają?

środa, 4 listopada 2015

"Droga do marzeń" Krystyna Mirek

Niewątpliwie bardzo wzruszająca historia. 
Toczy się i w Warszawie i pod Krakowem, a losy bohaterów, niestety nie można powiedzieć, że w cudowny sposób łączą się... chociaż być może nie ma tego złego.



Konstancję poznajemy jako rozpieszczoną do granic możliwości, leniwą, zapatrzoną w siebie córkę bogatych rodziców. Jej życie polega na nic nierobieniu, dbaniu o urodę, spotykaniu się z obrzydliwie bogatymi przyjaciółmi oraz równie bogatym narzeczonym. Jednak jej znajomi mają chociaż wykształcenie i własne firmy lub chociaż cudowne stanowiska. Największą ambicją Konstancji - za sprawą mamy Anny - jest bogato wyjść za mąż.
Jednak to życie rozsypuje się jak domek z kart, gdy ojciec zostaje aresztowany, a matka ucieka z oszczędnościami zostawiając Konstancję bez dachu nad głową, bez pieniędzy i jakiegokolwiek wsparcia. Bo jak łatwo się domyślić przyjaciele od zabawy niekoniecznie mają ochotę na znajomości z problemami.

Równocześnie poznajemy Anię, nauczycielkę, matkę trójki dzieci. Jej sielskie życie posiada jednak ogromną rysę - jej pierwsze dziecko zmarło przy porodzie. Od tamtej pory opłakuje je kosztem nowej rodziny. Przychodzi jednak moment po dwudziestukilku latach, kiedy mąż ma w końcu dość udawania, że nie widzi, jak żona udaje od samego ślubu, że go kocha. Czuje się wykorzystany i chce z tym skończyć. Dzieci dorosły, a on jest przekonany, że oboje mogą zacząć życie na nowo. Chce pozwolić żonie, a nawet pomóc, odnaleźć pierwszą miłość, ojca zmarłego dziecka, a także jego grób.

Cała powieść toczy się dwutorowo, opisując losy bohaterów w sposób barwny, ale równocześnie trzymający w napięciu. Czyta się szybko i przyjemnie. A ja miałam od razu ochotę na więcej! 

Na kogo Konstancja może liczyć w trudnej chwili? 
Gdzie pochowana została Anielka i dlaczego jej ojciec zniknął z życia Ani?
Czy ktokolwiek spodziewał się, że życie może się aż tak skomplikować?
I czy uda się wyjść z tych wszystkich potyczek z losem cało?

Książki tej autorki lądują na mojej liście książek do przeczytania, koniecznie!




autor                                 Krystyna Mirek
tytuł                                  Droga do marzeń
wydawnictwo                Feeria
data wydania                 październik 2013
liczba stron                    304


poniedziałek, 2 listopada 2015

Wyrabiam w sobie nawyk, czyli czysta kuchnia

Największym problemem jest dla mnie kuchnia. Śliczna, duża, przestronna, wymarzona, wyremontowana jeszcze przed ślubem przez mojego męża, ojca i kuzyna. Cudo!
Ale jednak spełnienie marzeń czasem nie wystarczy by panował w niej porządek.

Nasza sytuacja jest dość skomplikowana, mieszka z nami starszy pan, który niemal w całości zajmuje parter, my mieszkamy na piętrze, jednak wspólna kuchnia znajduje się na dole. U siebie mam aneks, z lodówką, czajnikiem, mikrofalą i właściwie w kuchni powstają tylko obiady. Czasem mówi się, że bałagan robi się sam, u mnie rzeczywiście tak jest, że sajgon powstaje bez mojego udziału.

Mam wyrobiony nawyk sprzątania podczas gotowania, co znaczy, że gotując obiad zmywam, wycieram blaty, układam w szafkach. Kiedy zasiadam do stołu brudna jest ewentualnie patelnia, która stygnie na piecu, ale co z tego kiedy rano starszy jegomość wkracza do kuchni i nawet lepiej, że po sobie nie sprząta, bo jego sprzątanie polega na tym, że zrzuca na ziemię wszystko. Także wkraczam do kuchni w południe, a tam na blacie okruszki, śmieci, obierki, szklanki, noże i w ogóle wszystko! I się odechciewa...


Ale postanowiłam z tym zawalczyć! Bo do tej pory nie dość, że zniechęcona brakiem, widocznego dłużej niż godzinę, efektu to jeszcze przekonana, że po dwóch dniach podłoga nie jest czystsza, więc jak ją umyję co dwa dni a nie codziennie to nic jej nie będzie. Potem z dwóch dni zrobiły się trzy, cztery i tak kuchnia przerażała mnie coraz bardziej.

Moim największym problemem w sprzątaniu jest przekonanie, że to tak okropnie długo trwa. I odwlekam to w nieskończoność, a każdego kolejnego dnia wydaje mi się, że zajmie to jeszcze więcej czasu. W końcu dochodzę do wniosku, że nie mam godziny na sprzątanie, podczas gdy całą operacja zajmuje 20 minut! I zawsze tak jest! A potem na fali radości, że tak szybko poszło sprzątam kolejną rzecz i też szybko idzie.

Ale w kwestii kuchni, postanowiłam, że codziennie wieczorem sprawdzę, czy wszystko jest pozmywane, blaty umyte, piec i zlew umyte, i umyję podłogę. Nie zajmuje mi to wiele czasu. A na lodówce widnieje kalendarz, na którym każdego dnia wykreślam jedną kratkę! I dobrze mi idzie... może wytrwam 21 dni, a potem już na fali popłynę, bo wejdzie mi w krew.

Jeśli się uda, na pewno pomyślę nad nowym nawykiem!

Na zdjęciu moja lodówka, z wygniecionymi notesikami - bo Dzieć uwielbia się nimi bawić - i listą, na której codziennie ląduje nowy krzyżyk, dziś jest ich 12 :) i jestem z siebie dumna! 

niedziela, 1 listopada 2015

Najważniejsze święto na świecie! Roczek Dziecia


Dziś mija rok od kiedy przytuliłam do siebie syna.
Co prawda oficjalna impreza dopiero za tydzień, ale część gości już dziś wpadła z prezentami, niezawodna Prababcia mojego syna upiekła i torcik i ciasto by wpisać się w nurt imprezy.

Ciasto Mickey :)


i tort z dinozaurami:

Dokładnie rok temu, gdy wszyscy odwiedzali swoich bliskich na cmentarzach ja leżałam sama na porodówce - sobota, no i kto chciałby rodzić 1 listopada... mnie właściwie było wszystko jedno, oby szybko!

Wszystko zaczęło się we wtorek, gdy wylądowałam na patologii ciąży by ostatecznie ocenić, czy mogę rodzić naturalnie, czy jednak potrzebna będzie cesarka. Miała to być krótka wizyta - usg, konsultacja z chirurgiem i albo cesarka albo wyjście do domu - do terminu miałam jeszcze prawie dwa tygodnie. Niestety, jak to w szpitalach, na badanie musiałam czekać, na konsultacje nikt się nie pofatygował. W piątek rano usłyszałam, że skoro profesor nie przyszedł to już nie przyjdzie, bo dyżur miał w nocy i teraz to on już jest w domu. Myślałam, że będę płakać! Ale profesor przybiegł zaraz po obchodzie. Stwierdził, że wszystko ok, więc zachwycona zaczęłam pakowanie, gdy usłyszałam, że mnie nie wypiszą, bo mojego lekarza prowadzącego nie  ma, a nikt inny mi wypisu nie da. I wiecie, matka wariatka, wypisała się na własne żądanie.

Gdy nad ranem zaczęły się skurcze próbowałam je ignorować, w dodatku mama ciągle powtarzała, że teraz będę panikować, codziennie jeździć na izbę albo do lekarza, bo będzie mi się wydawało, że to już i że trzeba było siedzieć w szpitalu. Cóż, szybko się okazało, że skurcze są krzyżowe i jednak nie da się ich zignorować, bo stawiają mnie na baczność. Co 20 minut jeszcze luzik, chociaż spać się nie dało, ale z 10 minut szybko zrobiło się 6 i nie mogłam już oszukiwać samej siebie.

Byłam przekonana, że przed szpitalem odeszły mi wody, bo i skąd miałam wiedzieć, że jak poleciało ciurkiem po nogawce to jeszcze wcale nie muszą być wody... nikt nie mówi jak to wygląda, co się czuje, co zrobić, ile tych wód jest...  w dodatku wszędzie piszą, że jak wody odejdą to jeszcze nie ma się co spieszyć, a na patologii pierwsze co usłyszałam to, że mam się wtedy nie ruszać, bo pępowina może wypaść i dziecko się udusi... jasne, każda kobieta w ciąży marzy, żeby coś takiego usłyszeć!

Po usg okazało się, że to tylko czop, a KTG nie zapisuje moich skurczy, mimo że boli jak cholera, więc pewnie nie urodzę. I wcale nie myślałam wtedy, że 2 listopada to lepsza data! KTG rejestrowało maksymalnie 45, więc jak mi powiedzieli, że do porodu musi być ze 100 miałam ochotę wyskoczyć przez okno...
Skurcze szybko zwiększyły częstotliwość do 2 minut, a ja chodziłam wokół łóżka i chichrałam się między kolejnymi "ciosami", powtarzałam tylko w kółko: "wyjdź dzisiaj, proszę cię, jak dzisiaj wyleziesz to ci quada na roczek kupię!"

Rodziłam tylko ja, więc spędziłam pół godziny pod prysznicem, trochę czasu na piłce, wypróbowałam gaz rozweselający, zawisłam na linie , w pozycji kucznej i na kolanach. A co! W dodatku towarzyszyło mi chyba pięć położnych i pani doktor - taki luksus...
Niestety luksus ten wiązał się z mniej przyjemną sprawą, mianowicie każda z nich chciała mnie zbadać. Nie będę czarować, ból porodowy jest niczym w porównaniu z tymi badaniami! A jak jeszcze jedna za drugą babą pcha w Ciebie łapy przy każdym kolejnym skurczu to człowiek ma ochotę przegryźć im aorty!

Robiliśmy zakłady z położnymi, o której Dzieć się pojawi na świecie, nikt nie przewidział, że stanie się to dopiero o 19.50 - czyli z kolejnymi położnymi.
Sam poród to pikuś - w końcu wiedziałam, że to musi boleć, ale po 12 godzinach byłam już tak wycieńczona, że nawet nie wiem, czy poczułam jakiś specjalny ból... za to nie zapomnę jak położna kazała podać sobie rękę i naprowadziła mnie na główkę, która zaczynała wychodzić... przerażające i piękne.

I mąż ze łzami w oczach przecinający pępowinę. I Dzieć na mojej piersi. I ta natychmiastowa amnezja - jak tylko go zobaczyłam nie pamiętałam jaki to był ból. Magia. A nigdy nie wierzyłam, gdy ktoś o tym mówił w ten sposób. To jest tak niesamowite, że ten człowieczek, który był z nami przez 9 miesięcy nagle jest realny, ma oczka, nosek, rączki i nóżki. I możemy go wziąć w ramiona...


Pamiętam jeszcze, jak pytali mnie przed porodem czy się boję?
Porodu? Nie. Musi boleć. Boję się pierwszych 18 lat i potem wszystkich następnych.


Sama się sobie dziwię, że taka mądra byłam. Sama prawda.
Pierwszy rok za nami, były guzy, były otarcia, łzy - moje i Dziecia, była panika i strach, nieprzespane noce. Piękny rok za nami, przed nami, mam nadzieję, jeszcze piękniejsze...


Sukcesy Dziecia:
mówi: mama, tata, baba, brrrrr - na autko, łow, łow - na psa, am na jedzenie (i cyca)
na pytania odpowiada TAK lub NIE kiwając głową
odpowiednim kiwnięciem głowy "mówi" DZIĘKUJĘ
dwa pierwsze kroczki już były
sam ściąga skarpetki i w końcowej fazie bluzki (trzeba mu zdjąć jeden rękaw)
po zmianie pampka zabiera go i wyrzuca do kosza (te filmiki robią furrorę!)
tańczy
a gdy grają jego ulubione melodie rusza ustami jakby śpiewał
nurkuje!!! - aktualnie mamy przerwę w zajęciach, ale niedługo wrócimy na basen nurkować
a gdy się ktoś uderzy przytula


Dumna matka musiała się wywnętrzyć



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...